Ghostrunner - Hardcore Mode

W grudniu 2020 roku całkowicie za darmo został dodany tak zwany tryb ekstremalny (Hardcore Mode). Kampanię zaczyna się od nowa, ale ze wszystkimi dostępnymi umiejętnościami, ulepszeniami i podniesionym poziomem trudności. W porównaniu do oryginalnej rozgrywki przeciwnicy są rozmieszczeni gęściej i szybciej można spotkać tych znanych z późniejszych poziomów. Po trzymiesięcznej przerwie w graniu, przejście pierwszego poziomu zajęło mi nieco ponad trzynaście minut, a zginąłem osiemdziesiąt cztery razy. Dla porównania poziom w wersji normalnej przeszedłem w dwie i pół minuty bez żadnego zgonu. 

oficjalna grafika gry - Duchobiegacz z mieczem oraz rękawicami dodanymi w płatnym, świątecznym i wyłącznie kosmetycznym DLC

Jest więcej wrogów do pokonania, a część poziomów przebudowano, przez co etapy zręcznościowe stały się trudniejsze. Notorycznie spotykane są zabójcze pola energetyczne, które ograniczają manewry podczas pokonywania przeszkód czy walk z przeciwnikami. Czasem do kolejnych pomieszczeń trafiamy z zupełnie innej strony niż to było w oryginalnej kampanii. Wszystkie utrudnienia i zmiany wprowadzają powiew świeżości do gry, dzięki czemu za każdym razem musimy się od nowa uczyć rozmieszczenia wrogów i dostępnych opcji do wykorzystania, by uzyskać przewagę nad przeciwnikami. 

Twórcy postarali się o to, by tryb ekstremalny stanowił naprawdę spore wyzwanie, ale na szczęście nie przesadzili. Początkowo poszczególne etapy mogą wydawać się jakby stworzone dla masochistów przez sadystów, ale przy dogłębnej analizie można dostrzec, że w tym szaleństwie jest metoda. Całość została zaprojektowana z pomysłem. Jest trudno, ale nie niemożliwie do przejścia. 

Nie będę ukrywał, że odpaliłem ten tryb z jednego powodu – chciałem zobaczyć, co wymyślili twórcy, by utrudnić bossów. Pierwszy już od samego początku był wymagający. Teraz zaś dodano pola energetyczne, ograniczające swobodę ruchów i zmuszające do wybrania z góry określonej ścieżki, ale po pierwszym trudnym etapie, pozostałe są o wiele łatwiejsze. Wciąż jest to jednak spore wyzwanie; pokonałem Strażnika dopiero przy drugim podejściu, ze świeżym umysłem i chęciami.

Drugi boss nie zmienił się zbyt mocno. Pojawiły się drony, interesujące się nami dopiero wtedy, kiedy się do nich zbliżymy. Przeciwniczka zyskała dodatkowy pasek zdrowia i… to tyle. Wciąż jest to QTE, wciąż jest to w miarę łatwa walka, wciąż pojawia się problem z wyświetlaniem animacji ataku. Wystarczy pięć razy powtórzyć sekwencję bloków, by pokonać Hel. 

Walka z Marą uległa niewielkiej rearanżacji. Pozbyto się skakania po ścianach, gdy podłoże iskrzy się od elektryczności, dodano zaś parę dłuższych sekwencji ataków. Wciąż jednak wystarczy zapamiętać, w których momentach należy podskoczyć i uniknąć zabójczego ciosu, przy czym ponownie margines błędu jest całkiem spory. 

Mam nieco mieszane uczucia względem trybu ekstremalnego. Owszem, dał mi mocno w kość i pod względem trudności, i pod względem potrzebnego czasu. Przejście pięciu poziomów zajęło mi około czterdziestu minut i przyznam szczerze, że po ich ukończeniu czułem się wykończony psychicznie, a jedyną myślą była chęć wyłączenia gry. Jednakże ponownie bossowie to niewykorzystany potencjał. Powinni być o wiele bardziej wymagający. Piszę to jako człowiek o dość przeciętnym refleksie, który nie przepada za grami o bardzo wysokim poziomie trudności, ale powtórzę się — bossowie powinni stanowić większe wyzwanie. W trybie określanym jako ekstremalny, na dłużej zatrzymywali mnie szeregowi przeciwnicy, a nie bossowie. 

Szkoda też, że po przejściu kampanii nie została odblokowana żadna skórka miecza czy rękawic. Ba, nie wpadło nawet osiągnięcie. Nie jestem łowcą achievementów, ale poczułem się rozczarowany brakiem nagrody za ukończenie gry po raz drugi. 

Niemniej czuję satysfakcję z tego, że udało mi się podołać wyzwaniu. Nie licząc bossów, kolejny raz otrzymaliśmy świetną kampanię z jeszcze bardziej wyśrubowanym poziomem trudności. 


Tekst sprawdziła Kinga Brzozowska


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ghostrunner

Czy e-booki to czytelnicza przyszłość?

Miłość przyszłości